Komentarze: 6
Zastanawiam sie po kim odziedziczyłam ten wątpliwy dar - schrzanienia nawet najprostrzego ciasta. Wczoraj po północy przedostatnia, skończona niepowodzeniem próba uzyskania niewielkich chociaż pagórków w karpatce wpędziła mnie w stan - jakby to określić... ### - no!!
Ostatnią porcję - bo to i tak bez sensu wylałam na niewyłożona papierem blachę. Niewiele myślac wskoczyłam do wanny/ Jak już sie wypiękniłam to kolejna fala radości z życia mnie ogarneła. To nawet nie Karpaty były - prześliczne rumiane Himalaje. Co z tego jak nie dało sie tego nijak z blachy wyciągnać.
Wszelkie porady nie mają sensu - ja sie chyba nigdy nie nauczę.