Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05
|
06 |
07 |
08
|
09
|
10 |
11
|
12 |
13 |
14 |
15
|
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum marzec 2004, strona 1
Odważyłam się mimo tego co słyszałam. Matkom, które tak jak ja mają hopla na punkcie swoich dzieci nie polecam.
Romantyczna scena. 6 rano. Ledwie na oczy widzę. To co zobaczyałm w lustrze napewno nie było tym co chciałam zobaczyć
Ja z nutą miałczenia w gosie. Bardziej tonem "daj mi kasę!" niż "co ty na to?"
- zrobiłabym sobie operację plastyczną
On
- na mózg???
Jak takiego nie kochać...
bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata
*Halina Poświatowska*
Chcę ognia, który mnie ogrzeje... Dajesz mi wiele... Ciągle mało, chcę więcej... Uniesień które trwają i trwają... Czuję się winna...
Gdy dostałam kilka lat temu od mojego jeszcze nie męża tą kartkę, nie przypuszczałam że powinnam ją potraktować jak chińskie ciasteczko z przepowiednią ;)
"Bądź
Zawsze elegancka,
Uczesana, pachnąca!
Wstań wcześnie rano
Nie robiąc krzyku.
Zrób kilka ćwiczeń z aerobiku,
Mężowi podaj kawę Tschibo,
Do szefa uśmiechnij się broń Boże nie krzywo,
Potem zakupy, sprzątanie, pranie,
Lekcje wraz z dzićmi, gotowanie,
Stos pranych koszul - prasowanie,
Rzut oka w lustro - odchudzanie!
I głosy dzieci: Dobranoc, pa... pa...
Mamo pamiętaj, by nakarmić psa!
Odpocznij troszkę, nie martw się!
Jutro znów będzie
MIŁY DZIEŃ!
Jeszcze rok temu jedna z moich przyjaciółek (fizyk jądrowy zresztą) dostawała „pizdowścieku” (przepraszam za wulgaryzm, ale określenie mego cudownego małżonka istotnie podkreśla znaczenie problemu i oddaje w całości jego istotę) i koniecznie starała się zmusić swego ówczesnego (nie)adoratora do związania się z nią świętym węzłem. Jakże przyjemnie było patrzeć na roześmianą dziewczynę i nieszczęśliwego pana młodego. Nie ma nawet jednego zdjęcia w albumie ślubnym, które zachwiało by moje zdanie że właśnie tak było. Koniec sielanki nastąpił już na samym jej początku. Chodziła jak pawica dumna z faktu posiadania narzeczonego i chwaliła się nim wszędzie niczym kotem medalistą. Żeby jeszcze było się czym pochwalić. Pasują do siebie pod każdym niemal względem. Ona jak większość kobiet pragnie ciepła, stabilności, dzieci. On nadal ma siano w głowie. Pomijam fakt że z niej kawał baby z on postury gimnazjalisty. Nie będę też drążyć tematu wykształcenia. Mój mąż nawet matury nie ma, a inteligencją mnie przerasta. Żal mi tylko i aż na usta mi się ciśnie „a nie mówiłam”. Jak wytłumaczyć dziewczynie że jeśli facet sam nie chce wejść pod pantofel to trzeba go tam wcisnąć? Jak nie siłą to sposobem.
Rany nawet nie wiedziałam że jestem aż tak szczęśliwą mężatką. Grunt to znaleść sobie właściwy punkt odniesienia.