Wszystkie plany jak zwykle wzięły w łeb. Ale nie potrafię inaczej. Muszę mieć jasno wytyczony cel. Czy do niego dojdę to już zupełnie inna kwestia. Pogodziłam się z losem i stale wytyczam drogi mając pełną świadomość, że prawdopodobnie żadną z nich nigdy nie przejdę od początku do końca. Pech?? A może słomiany zapał. Wszystko jedno. Chcę móc czuć się podle, kiedy mam taką potrzebę, chcę czuć się pokrzywdzona i nieszczęśliwa. Nie mam zamiaru mieć wyrzutów sumienia tylko dlatego, że inni mają gorzej. Chcę mieć innych w nosie…
Kluseczka nadal nie ma, P. pracuje po nocach, a ja przytulam się do poduszki...
Dodaj komentarz