Wreszcie Kluseczek jest w domu. Utuczony do granic niemożliwości. Mojej teściowej ciężko wytłumaczyć, że pasąc go batonikami, jajkami z niespodzianką i deserkami robi mu krzywdę. To nie jest niejadek któremu trzeba dogadzać, żeby łaskawie podziobał widelcem w talerzu z zupką.
Mnie rozpieszcza (nadal :D) w ten sposób dziadek... I wiesz co? Nie narzekam :)
Dodaj komentarz