mar 22 2004

Szpital Dziecięcy


Komentarze: 5
Długi szpitalny korytarz. Ludzie smutni, siedzą i czekają na swoją kolej. Nie znoszę tego korytarza. Dzieci, urocze stworzonka dla których natura nie była łaskawa. A może to nasze pojęcie jest takie. Nieraz zastanawiałam się, czy te dzieci nie są o wiele bardziej szczęśliwe od nas. Mają inne spojrzenie na świat. Może w ich, według naszych kanonów, upośledzonym umyśle istnieje inny, piękniejszy świat.

Ostatnio czytałam opowiadanie o tym, jak Bóg wybiera matki dla upośledzonych dzieci – to nie są kobiety które nie potrafią być szczęśliwe. To egoistki które potrafią zostawić swoje dziecko i od niego odpocząć, inaczej nie wytrzymałyby. To kobiety, które potrafią się złościć, potrafią wyrzucać z siebie smutek, ból i żal.

Bóg wydaje polecenia, które aniołowie zapisują śnieżnobiałym piórem w wielkiej księdze. Kowalska, Aneta, syn, święty patron – Michał; Nowak, Drota, córka, święta patronka – Cecylia... Pawłowska, Karolina – tej – mówi Bóg – damy dziecko upośledzone – a święty patron? - zapytał anioł – trzymając zastygłe w powietrzu pióro. – Po co? Wystarczy jej lustro – odpowiedział Bóg.... Nie pamiętam dokładnie tego opowiadania, ale idę tym korytarzem i myślę o tym. Ja nie miałabym tyle siły, tyle odwagi, chyba Bóg o tym wiedział...

Z naprzeciwka pędzi na mnie mały wózeczek inwalidzki, a w nim mały chłopiec, niewiele starszy od mojego syna... Tyle w nim energii i radości, tyle chęci życia...

kobieta_zamezna : :
LOVING
23 marca 2004, 13:11
Smutne ale prawdziwe! Jak często nie dostrzegamy szczęścia które jest w nas i dotyka nas! jesteśmy ślepi na wiele spraw! Prześlesz mi to opowiadanie? Pozdrawiam...
22 marca 2004, 13:04
Jeden z bohaterów "Wojny i pokoju" zawsze mi się przypomina w takich sytuacjach. Był zdrowy, piękny, bogaty, życie spędzał w salach balowych pośród dworskich intryg, poniżeń, niszczenia ludzi i dworskich radości i luksusów. Jest jednym z uciekinierów przed armią Napoleona - nędzarz w łachmanach, obolały, wygłodzony pośród tłumu nędzarzy na zakurzonej drodze. I stwierdza, że WCALE NIE CIERPI BARDZIEJ niż w tych salach balowych. Uwiera go ocierający but - podobnie, jak podczas tańca - i to najbardziej boli. Morał? Jakby dało się mierzyć cierpienie, nie obiektywne, bo obiektywne nie istnieje, zawsze to KTOŚ cierpi, jakby dało się więc zmierzyć jak bardzo cierpi upośledzone dziecko, jego matka, dziecko ze "zwykłej" rodziny, które np. ma problemy z dogadaniem się z rodzicami, czuje się samotne, ma masę problemów, jego matka z całym swoim bagażem doświadczeń i ciężkim życiem (bo nikt nie ma lekkiego życia) to wyniki takiego pomiaru mogłyby być szokujące. Tak my
kaiSa[p.psycholog;]
22 marca 2004, 11:39
to co napisaLaS...moZe mY nie powinniSmy wspOLczuC tym dzieciom.bo one sA szczESliwe w swoim cudownym maLym Swiecie one nie majA takich wygOrowanych wymagaN jeSli chodzi o radoSC...a ich matki - to sA najszczESliwsze kobiety na ziemi bo sA ze swoimi dzieCmi zawsze zawsze dla nich najwaZniejsze najukochaNsze stawiane na pierwszym miejscu i co najwaZniejsze majA pojEcie Ze tylko one mogA swoje dzieci uszczESliwiC...a mY? nas staC tylko na wspOLczucie-->lepiej wspOLczujmy sami sobie->>czasami chciaLabym byC schizofreniczkA
:-)
22 marca 2004, 11:32
Piękne to z tym śnieżnobiałym piórem. Gdybym tak jeszcze nie znała Zbyszka i Krzyśka z dystrofią... ich matka nie doczekała pogrzebu synów, zapiła się na śmierć. Ciotka też pije i nie najlepiej zajmuje się siostrzeńcem z dystrofią... nie znam jego imienia.
22 marca 2004, 11:11
....serducho kiedyś mi powiedziała, że Pan Bóg daje nam tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć....

Dodaj komentarz