Archiwum lipiec 2004


lip 29 2004 A jednak to pech
Komentarze: 13
Ryczałam patrząc jak po mojej świeżo pomalowanej ścianie ścieka krwista czerwony syrop z drylowanych wiśni. Nawet poparzona skóra nie bolała tak bardzo jak ten widok. Gorący słoik wybuchł mi w ręce, gdy chciałam go odwrócić do góry dnem. P. obiecał, że zanim wrócę z pracy zamaluje plamy. Żal, okropny żal…  

kobieta_zamezna : :
lip 28 2004 Mamusia z klasą
Komentarze: 8
Coraz częściej zastanawiam się czy to, co daje mojemu dziecku to jest właśnie to, czego potrzebuje. Przyszło mi kształtować czyjaś osobowość w momencie, kiedy ja sama jeszcze nie czuję się do końca dojrzała. Chcę być dobrą matką, ale jak nią być skoro nie zna się odpowiedzi na pytanie - co to znaczy „dobra matka”

Konsekwencja – to słowo niczym panaceum na wszystkie choroby jest spoiwem łączącym wszelkie teorie, jakie zasłyszałam od doświadczonych matek zbuntowanych nastolatków. Nie powiem, że się z tym nie zgadzam. Wręcz przeciwnie, ale co ma zrobić ktoś, kto miewa tysiąc pomysłów na minutę, no i co myśl to koncepcja. Moje dziecko miało pecha. Urodziło się akurat w momencie, kiedy kończyłam licencjat (teraz pisze pracę magisterską). Trzymając go na ręce i racząc niezastąpionym ponoć mlekiem z lekko przerośniętej w tym okresie piersi, czytałam mu na głos mądrości, jakie właśnie wypisuję w swojej pracy licencjackiej, licząc po cichu, że może coś mu w główce zostanie, tym bardziej, że dzień po terminie porodu, po zdanym pomyślnie egzaminie w ramach różnic programowych, pewien starszy profesor powiedział mi coś, co utkwiło chyba na zawsze – „niech pani zapamięta moje słowa – urodzi pani bardzo mądre, cierpliwe i spokojne dziecko”. Co prawda, co do tej cierpliwości i spokojności profesor trochę się pomylił, ale mądry to mój kluseczek niewątpliwie jest – i uduszę każdego, kto spróbuje powiedzieć inaczej – to tylko tak na marginesie.

 Wracając do tego pecha – staram się oddawać mojemu dziecku tyle czasu ile tylko jestem w stanie, szkoda tylko, że tak mało go mam… pozwalałam mu na wszystko, żeby tylko mieć chwilę na dokończenie rozdziału, nawet na dopisanie strony, na obranie ziemniaków do obiadu… Pewnego pięknego dnia uświadomiłam sobie, że dzieci są cwane i mądre, a proces wychowawczy trzeba było rozpocząć już dawno. Kluseczek doskonale wiedział, co trzeba zrobić, żeby dostać to, na co ma ochotę. Nie popieram modelu bezstresowego wychowania, nie jestem za rygorystycznym egzekwowaniem każdego polecenia, ale nie potrafię też znaleźć złotego środka. Boję się trochę, że metoda prób i błędów okaże się krzywdząca dla największej miłości mojego życia. Bo w końcu to jedyny człowiek na ziemi, dla którego chyba zaparłabym się wszystkiego, gdybym tylko musiała.

Póki co, to ganiam po placu zabaw, walczę z zawrotami głowy kręcąc się na karuzeli, huśtam się na huśtawce, dobrze, że tyłek mi się jeszcze mieści. I bez przerwy drę się za znikającym mi z oczu rowerkiem – wolnieeeeeeeeeeeeeeeeej (bo mamusia nie nadąża)

Mamo jak ulosnę będę jeździł śmiecialką – ukłuło w ambicje i lekko zmatowiło wizje, jakie już gdzieś kłębiły mi się w głowie. Może dobrze, że olśnienie przyszło tak szybko – bądź sobie syniu kim zechcesz, byle byś tylko był szczęśliwy…

kobieta_zamezna : :
lip 28 2004 Coś na niepogodę
Komentarze: 3
Wracam do niego co jakis czas, za każdym razem bawi mnie tak samo. Przez moment wahałam sie, bo to z czego sie śmiejemy bardzo odsłania to jacy jesteśmy, ale co tam, nigdy nie mówiłam ze jestem damą ;)

Jedzie sobie Arab przez pustynię na wielbłądzie. Nagle wielbłąd stanął i ani rusz nie chce iść dalej. Zrozpaczony Arab,próbuje bata,perswazji wszystko na nic. Wielbłąd stoi i nie chce iść ani kroku. Co było robić. Arab zsiadł z wierzchowca zaczął go pchać. Ciężko mu to szło ale jakoś go dopchał do najbliższej oazy. Tam,pod palmą ujrzał baraczek a na nim napis: - CAMEL SERVICE Ltd - .Uradowany wielce wszedł do środka.Na spotkanie wyszedł mu brodaty mechanik w poplamionym smarami kombinezonie. Obejrzał dokładnie wielbłąda i zawyrokował: - W tym typie wielbłądów, jest to częsta usterka. Ale zaraz zreperujemy. - Po czym zwrócił się do pomocnika - Józek,wprowadź gada na kanał ! - Gdy Józek wykonał polecenie mechanik zszedł po stopniach na dół obejrzał wielbłąda od spodu i zakomenderował: - Podaj no mi klucz francuski ! - otrzymawszy go z całej siły uderzył nim zwierzaka w jądra. Wielbłąd zawył rozpaczliwie, wyrwał się z warsztatu i z obłędem w oczach pognał przed siebie. - Zreperowane ! - oświadczył mechanik wręczając Arabowi rachunek za usługę. - Piękna robota,wyszeptał Arab z uznaniem,ale jak,na Allaha mam teraz złapać mojego wielbłąda ?. Już prawie go nie widać w oddali ! Ależ to dla nas drobiazg stary - poklepał Araba po plecach mechanik - właź Pan na kanał!

kobieta_zamezna : :
lip 27 2004 Kochana mamo
Komentarze: 10
Kochana mamo, gdy będę duzy, to Ci psywiozę małpkę z podrózy

To zwinne zwieze będzie za ciebie zmywać taleze...

Co prawda tylko przez telefon, ale tak właśnie mój kluseczek złożył mi wczoraj życzenia imieninowe. Popłakałam się…

kobieta_zamezna : :
lip 26 2004 Do łezki łezka
Komentarze: 6
Wszystkie plany jak zwykle wzięły w łeb. Ale nie potrafię inaczej. Muszę mieć jasno wytyczony cel. Czy do niego dojdę to już zupełnie inna kwestia. Pogodziłam się z losem i stale wytyczam drogi mając pełną świadomość, że prawdopodobnie żadną z nich nigdy nie przejdę od początku do końca. Pech?? A może słomiany zapał. Wszystko jedno. Chcę móc czuć się podle, kiedy mam taką potrzebę, chcę czuć się pokrzywdzona i nieszczęśliwa. Nie mam zamiaru mieć wyrzutów sumienia tylko dlatego, że inni mają gorzej. Chcę mieć innych w nosie…

Kluseczka nadal nie ma, P. pracuje po nocach, a ja przytulam się do poduszki...

kobieta_zamezna : :